sobota, 26 kwietnia 2014

2. ''Ja cię chcę''



(Bradley)

Niebo było szare ,gdzieniegdzie wyłaniały się białe, pierzaste chmurki. Idąc do domu Evans’ów czułem się tak inaczej niż zwykle gdy tam szedłem. Tristan to mój dobry przyjaciel ,znamy się już dobre 3 lata, ale może to wydawać się śmieszne, ale nie znałem jego siostry –Rose. Nie wiedziałem jaka jest naprawdę. Nigdy nawet nie miałem okazji porozmawiać z nią sam na sam, zawsze wydawała się być taka tajemnicza, niedostępna. Nigdy z nami się nie bawiła, nie chodziła na imprezy, tylko się zamykała w pokoju i nie wiadomo co robiła. Z racji tego ,że nigdy nie rozmawialiśmy byłem lekko poddenerwowany, ale w pełni skupiony na swoim zadaniu. Miałem tak pójść, nauczyć się ,zdać egzamin i pojechać na koncert. To właśnie był mój cel. Trochę się wstydziłem tego ,ze tak zaniedbałem naukę. Nie jestem jakimś tępakiem . Nauczyciele twierdzą ,że jestem bardzo bystry, ale każdy ma swoją piętę Achillesa,prawda? Moją jest właśnie fizyka, nie lubię jej od zawsze. Odkąd pamiętam sprawia mi problemy. Musiałem się wziąć w garść i nauczyć się raz ,a porządnie na ten cholerny egzamin. 

Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi,a do moich uszu doszły dźwięki zgrzytania zamka. Uniosłem oczy znad mojego  kapelusza i ujrzałem Rose. Była ubrana w za duży szary sweter wykonany z wełny,legginsy i miała słodkie kapcie na nogach.  Włosy upięła w koński ogon, który spływał po jej wyprostowanych plecach, natomiast na nosie miała okulary ,które pierwszy raz u niej zauważyłem. Prezentowała się  bardzo uroczo.

-Cześć – powiedziała, nie miała zbyt wesołej miny.
-Hej – odpowiedziałem z nieco większym entuzjazmem niż moja rozmówczyni.
-No chodź, nie będziemy przecież stali w ganku. Chodź do mnie do pokoju, zaraz mama wróci z pracy więc będzie chciała odpocząć. Zostawmy salon do jej dyspozycji,n ie będziemy jej przecież przeszkadzać. –poinformowała mnie siostra kumpla. – Ten na lewo od łazienki.

Jej pokój był naprawdę ciekawy. Turkusowe ściany, mała toaletka, wielkie łóżko i intrygująca narzuta na nim. Przypominał mi nie co pokój z jakiegoś amerykańskiego filmu o nastolatkach. Był ładny i bardzo dziewczęcy, podobał mi się.

            -Ładny masz pokój.-powiedziałem uśmiechając się promiennie w jej stronę.                         Odwzajemniła    go,a więc przełamałem pierwsze lody.-pomyślałem.
           -Też mi się podoba. Nie zamieniłabym go na żaden inny. Co prawda jest troszkę już dziecinny, ale to fajne. Przypomina mi o dzieciństwie, dzięki niemu zawsze będzie we mnie cząstka dziecka. W ogóle  nie widzę potrzeby odnowienia go.Za dwa lata i tak wyjeżdżam na studia.
           -Gdzie chcesz studiować?
           -Myślę nad Londynem, Oxfordem a Cambridge.-odparła bez najmniejszego namysłu.
           -Ambitnie, ja jeszcze o tym nie myślę. Jesteśmy dopiero w drugiej klasie.-widząc jej wielkie oczy,dodałem szybko- oczywiście mam już obrany kierunek, ale co do uniwersytetu to mam kompletną pustkę.Nie chcę się tym jeszcze przejmować.
            - Chociaż wiesz co chcesz w życiu robić. Dobre i to.-powiedziała konkretnie.
            -To jak, zaczynamy?-zapytałem nieśmiało.
            -Tak, przepraszam. Zagadalismy się o tych naszych studiach. To czego nie rozumiesz?
            -Zasady dynamiki i inne pierdoły.

            Zaśmiała się dźwięcznie i posłała mi piękny uśmiech.’’ Kurde co ja robię, opamiętaj się Brad. To siostra Twojego kumpla!!!’’-mówił głos w mojej głowie. Ale to fakt, zacząłem inaczej patrzeć na Rose. Nie była już tylko zwyczajną siostrą przyjaciela. Teraz była dziewczyną, ładną dziewczyną bez chłopaka. To dziwne ,że nie zauważyłem tego wcześniej. Usiedliśmy razem na łóżku opierając się o miękkie poduszki. Było nam wygodnie i czuliśmy się komfortowo, tak myślę. Siedziałem bardzo blisko dziewczyny ,kiedy Rose tłumaczyła mi zasady, rysując przy tym przedziwne rysunki na kartkach. Początkowo nie mogłem się w ogóle skupić. Rozpraszało mnie wszystko wokół. Rose, jej włosy, zapach, głos. WSZYSTKO. Dziewczyna w końcu zauważyła ,ze nie jestem skupiony. Zaczęłam mi robić wykład na temat mojego podejścia .Chciałem się bronić, ale nie mogłem jej przecież powiedzieć ,że to ona mnie rozprasza od nauki, więc postanowiłem potakiwać głową z aprobatą. Przy drugim podejściu było już o wiele lepiej. Zapomniałem na chwilę ,że uczy mnie Rose i skupiłem się na zadaniu. Korepetytorka cały czas dorzucała mi jakieś zadania. Byłem troszkę wkurzony, ale złość minęła za raz po tym jak Rose powiedziała, że nie muszę wszystkiego dziś robić. Da mi trochę pracy na weekend. Ucieszyłem się z tego powodu, ponieważ oznaczało to ,ze spotkamy się jeszcze kilka razy. We wnątrz moje myśli szalały ze szczęścia jakby były opętane.

          -Jestem z Ciebie dumna.-powiedziała Rose, która uśmiechnęła się do mnie po raz kolejny, tym razem szczerze.
           -Należy mi się jakaś nagroda-powiedziałem to, po czym pokazałem  palcem wskazującym miejsce na policzku. oczekiwałem małego, niewinnego buziaka. Zauważyłem jak się ociąga, sprawia na pozór niechętną ,jednak zrobiła to. Dała mi soczystego całusa w policzek.-Dziękuję bardzo.-Wywróciła tylko oczami i zaczęła zbierać wszystkie rzeczy z łózka.
           -Pomóc Ci ? –zapytałem ,widząc jak dziewczyna przystawia krzesło koło szafy.
           -Nie ,dziękuję poradzę sobie. –zapewniła Rose.

            Ustała na krześle i próbowała zdjąć duży ,zielony karton. Od razu było widać ,że sobie nie poradzi. Karton był wypchany książkami i wyglądał na ciężki. Podszedłem do niej,chwyciłem ją lekko w pasie i zestawiłem na ziemie. Ta spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem,ale pozwoliła mi kontynuować. Sięgnąłem po karton,a Rose bez słowa wyciągnęła jakąs książkę.

          -Trzymaj! To repetytorium,może Ci się przydać. Naprawdę poćwicz w weekend sam. Zobaczysz ,że to będzie proste. –powiedziała Rose z litością wyczuwalną w głosie.
          -Um..dzięki –mruknąłem.

            Zapadła  krępująca cisza.Nie wiedziałem co zrobić,nie chciałem powiedzieć czegoś niestosownego więc czekałem na reakcje dziewczyny,ale ona także była jakaś nieobecna,zamyślona.Odstawiła krzesełko na swoje miejsce,czyli koło biurka i usiadła na nim. Widziałem ,że chciała coś powiedzieć,ponieważ otwierała usta,ale po chwili je zamykała i tak w kółko. Chyba tak jak ja ważyła każde słowo.

           -EEEee…mam do Ciebie jedno pytanko? –zapytała,przerywając grobową ciszę panującą w pokoju. Potakując głową dałem jej zgodę-  Czy ja jestem sztywna,spięta?
           -Ummm- nieźle mnie zaskoczyła tym pytaniem. – Nie wiem czy jesteś sztywna czy też nie ,aczkolwiek nigdy nie chodzisz na żadne imprezy,tylko na te śmieszne szkolne potańcówki. Nie widać Cię nigdy na zewnątrz. Zawsze jak u Was jestem do nawet nie przyjdziesz do nas, żeby pogadać i pośmiać się. Jesteś taka spięta przez szkołe, wywołuje u Ciebe wielką presję, tak myślę. Czy się mylę? – musiałem jej to powiedzieć, nie chciałem kłamać bo to nie miało najmniejszego sensu.
           -No właśnie NIE. Wszyscy widzą we mnie kujona,który siedzi ciągle z nosem w książkach. Tak nie jest! No może siedzę ciągle nosem w książkach,ale nie tych szkolnych a powieściach. Kocham czytać i to sprawia mi największą przyjemność. A jeśli pytasz czemu do was nie przychodzę to po porstu nie chcę. Oczywiście nie zrozum mnie źle,lubię was bardzo. Jesteście zabawni i nawet zachowujecie się miło w stosunku do mnie. Ale gdybym tak weszła do pokoju Tristiana to była by jakaś krępująca cisza,nie mieli byśmy tematów do rozmów czy coś w tym rodzaju. Nie chcę was osaczać. Już wystarczy ,że wchodzę bratu na głowę. –kiedy już skończyła mówić,uśmiechnęła się blado i odwrócilą ode mnie wzrok.
           -Aż tak bardzo w siebie nie wierzysz? Czemu myślisz ,że będzie niezręcznie,niefajnie? Przyjdź w sobotę do John’a. Będzie niezła impreza.
           -Nie chcę się gdzieś wpychać,gdzieś gdzie mnie nie chcą –oświadczyłą Rose akcentując każde słowo.
           -A kto Ci powiedział,że Cię nie chcą? Ja cię chcę…- co ja powiedziałem ,jak to zabrzmiało? Muszę się poprawić,jeszcze sobie coś pomyśli- no ja Cię chcę na tej imprezie.
            -Przemyślę to. Jutro Ci powiem,dobrze?
            -Super.

 ______________________________________________


Przepraszam za ten dziwny układ tekstu,ale nie pisałam tego na swoim komputerze :/ I coś mi się poprzestawiało czy jakoś tak xD Proszę abyście informowały mnie o nowych notkach na ASKU! Jest on podany w zakładkach.Dziękuję bardzo za poprzednie komentarze i do następnego!



sobota, 19 kwietnia 2014

1. ''Proszę Rose ,tak bardzo ,bardzo ładnie proszę''


Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się obiecująco. Słońce jak zwykle było ukryte za ciemnymi chmurami. Typowa pogoda dla klimatu panującego w Anglii. Przez te 17 lat życia zdążyłam się przyzwyczaić. W Dover było pięknie. Cudowny port, białe klify i  morski klimat. To  było moje miejsce na ziemi. Nie brakowało mi tu niczego. Zauważyłam ,ze wszyscy rówieśnicy narzekają ta te miejsce, ale ja byłam inna. Doceniam to co dostaję od życia, nawet brzydką pogodę. Jestem dumna z tego ,że mieszkam właśnie w Dover. W końcu to ''Brama Anglii''.

Krople porannego deszczu zaczęły uderzać o szybkę. W oddali słychać było szum wody z nad kanału La Manche. Wygrzebałam się z łózka, zaraz żałując tej decyzji. Kiedy dotknęłam stopami zimnej posadzki, przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Byłam do niego przyzwyczajona, należał do mojej porannej mantry. 

Po wykonaniu standardowych czynności, zeszłam na parter naszego małego domku. Uwielbiałam klimat w jakim był urządzony. Klasyczny, angielski domek. W dzisiejszych czasach rzadko spotykany. Na dole jak zwykle nikogo nie było. Mama w szpitalu na dyżurze ,tata już dawno siedział za biurkiem w urzędzie, a mój brat jak zwykle na porannych zajęciach.

W tym roku pisze mature. Zaczął się uczyć, jednak sądzę że nieco za późno. Ja do nauki podeszłam już na poważnie w pierwszej klasie. Do wszystkiego się przykładam, jestem systematyczna, a nawet czasami ponad program dydaktyczny. To dla mnie wielki plus, zważywszy na to ,że w przyszłości chcę wyjechać do Londynu na studia. Tak,mam wielkie ambicję co do swojego wykształcenia. Jednak taka pracowitość  nie zawsze jest  korzystna. Przez to ,że jestem tak zabiegana, obładowana książkami i innymi zajęciami,nie mam czasu dla siebie,dla przyjaciół, których nie mam. Po prostu. Nie mam na nic czasu. Omijają mnie najprawdopodobniej najpiękniejsze chwile w życiu.’’ Ale to nic…odbiję to sobie na studiach’’ –wmawiam sobie.

Pośpiesznie zrobiłam kanapkę z szynką i sałatą ,wrzuciłam do plecaka i żwawym krokiem udałam się w stronę przystanku autobusowego. Niebo z każdą minutą stawało się bardziej pochmurne i ciemne. Zapowiadało się na deszcz. To pięknie-pomyślałam. Zanim na dobre się rozpadało,autobus podjechał na przystanek. W ciągu 10 minut jazdy dotarłam do szkoły. Już nie mogłam się doczekać kolejnej lekcji j.angielskiego. To zdecydowanie mój ulubiony przedmiot. Uwielbiam czytać,pisać… to coś w czym czuję się jak ryba w wodzie. Dziś lekcja zapowiadała się ciekawie.

Zaczęliśmy od początku omawiać wszystkie epoki w literaturze. Aktualnie byliśmy przy renesansie- odrodzeniu. Rozmawialiśmy o dramacie elżbietańskim.Myślę, że to temat jak rzeka. Długi,kreatywny i w moim guście. Połączenie angielskiego i historii było dla mnie czymś wspaniałym.


          *  *   *


Lekcje mijały w ślimaczym tempie. Burczało mi w brzuchu z głodu,a nogi rwały się do wyjścia. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na stołówce i zjeść ‘’porządny’’ ,szkolny obiad. Wierciłam się w krzesełku w klasie od biologii,kiedy zabrzmiał dzwonek na lunch. Zwinnie ominęłam wszystkie stanowiska pracy i powędrowałam przez korytarz na stołówkę.Niesety,spóźniłam się. Kolejka była już długa. Aby dojść do kasy,musiałam czekać aż 10 min.

Odebrałam jakże pożywny obiad i zaczęłam wzrokiem penetrować stołówkę,szukając wolnego stolika. Przeszukałam całą stołówkę,aż znalazłam pięcioosobowy stolik w lewym rogu ,na który padał jasny strumien swiatła wywodzący się z wielkiego okna.
Posiłek nie wyglądał zachęcająco. Jednak smakował już o niebo lepiej niż wyglądał.Nagle poczułam ,że stolika się rusza. Podniosłam wzrok z nad talerza i ujrzałam cztery uśmiechnięte twarze.’’Ciekawe co tym razem chcą’’ – pomyślałam.

-Błagam,chłopcy tylko nie dzisiaj. Nic dla Was nie napiszę! –wyprzedziłam odpowiedzią zanim zapytali.
-Chyba ktoś tu wstał lewą nogą –powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Brad.
-Daruj sobie.- odparłam.
-Widzisz…nie denrwuj jej lepiej,bo będzie z Tobą źle. W końcu ma pomóc Tobie a nie nam-wycedził cicho Connor. Chłopak jednak nie przypuszczał ,ze go usłyszę.
-Zaraz,zaraz. Czy ja o czymś nie wiem? –zapytałam.
-No…bo..ee… -zaczął się jąkać chłopak w lokach.
-Co Ty odwalasz Bradley? –powiedział lekko poirytowany James- Mamy mały problem Rose. –tym razem wzrócił się do mnie.-Chcemy jechać na koncert Arctic Monkeys, ale nie będziemy mogli jechać dopóki nasz kochany Brad nie poprawi ocen.
-Aha…ciekawe- odparłam bez najmniejszego zainteresowania. To zaczynało być denerwujące. Zawsze mnie wykorzystywali , a w zamian dostawałam tylko słowo ‘’dziękuję’’. Jeśli tak naprawdę chcą się znaleźć na tym koncercie to niech na to zapracują. Nie można mieć wszystkiego od tak.
- Proszę Rose ,tak bardzo bardzo ładnie proszę. To będzie ostatni raz kiedy cię o coś proszę. –powiedział nieskładnie Bradley.
-Ech…-westchnęłam- Co musisz poprawić? –zapytałam zrezygnowana. Wiedziałam ,że im ulegnę. Tak było zawsze odkąd zaczęli mnie o cokolwiek prosić.
-Fizyka. –odparł Brad.
-To będziemy mieli ciężko. Przyjdź do mnie popołudniu.
-Ouuu… Brad i Rose będą mieli randkę,będą mieli randkę –zawołał Connor.
-Nie denerwuj mnie lepiej Con –wycedziłam przez zęby-Zachowujesz się jak dzieciak.
-Z tym się zgodzę –wtrącił się mój brat-Tristan. –Ale Ty,Rose te z wyluzuj.-uśmiechnął się do mnie.
Czy ja byłam taka spięta? Nie sądzę,przecież jestem wyluzowana. Śmieję się ,zartuję.W ogóle ich nie rozumiem.
-Ja idę na lekcje.Nie wytrzymam z wami ani chwili dłużej. Do zobaczenia!-rzuciłam na odchodne, wstając od stolika.

piątek, 18 kwietnia 2014

Bohaterowie

Zespół ''The Vamps'' nie jest w tym opowiadaniu sławny. NIC poza wyglądem nie jest powiązane z zespołem i rzeczywistością!







   Rose Evans  (18)





Tristan Evans (19)







Bradley Simpson (18)




James McVey (19)






Connor Ball (18)


  
Angie Poir (19)


rodzice Rose i Tristana:
mama  (49)
tata      (52)