soundtrack:
proszę o włączenie tych piosenek i przeczytanie notki pod rozdziałem.
(Rose)
Kilka dni po przyjeździe
[ środa, dzień przed wyjazdem do cioci ]
Spakowana już od dwóch dni, siedziałam na tarasie,
patrząc na padający z nieba deszcz. Duże i zimne krople spływały po
dachówkach, spadając na drewniane schody prowadzące do domu. Spojrzałam w
szare niebo i chciałam sprawić aby wszystkie moje myśli wyparowały wraz
z pojawieniem się słońca na niebie.
Głowa pękała mi z bólu i miałam wrażenie, że zaraz
wybuchnę. Ciągle chodziłam poddenerwowana, a kiedy kończyły mi się
zajęcia i siadałam na tarasie, tak jak teraz, chciałam się popłakać.
Byłam bezsilna, nie miałam nawet na to wpływu. Łzy szybko kumulowały się
i spływały po mojej twarzy, tworząc dwie krzywe linie.
Dziś wieczorem powinien przyjść Brad. To właśnie z nim
się jeszcze nie pożegnałam. Wczoraj, gdy chłopcy zorganizowali
pożegnalne spotkanie nie przyszedł. Było mi na prawdę przykro. Mimo ,że
nasze stosunki ostatnio się oziębiły, to nadal był on moim przyjacielem.
Można powiedzieć , że przez pół poniedziałku i cały
wtorek nie zamieniliśmy ze sobą nawet zdania. Tak jakbyśmy się w ogóle
nie znali. Brad mnie ignorował, i ja, żeby nie być mu dłużna robiłam to
samo. Skoro on nie chciał ze mną rozmawiać, to ja też się starałam.
Choć chciałam to wszystko zmienić i naprawić Brad na to nie pozwalał.
Raniliśmy się wzajemnie.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc wstałam z ławki i
podeszłam do frontowych drzwi. Byłam dziś sama w domu, ponieważ mama
miała dyżur, a tata załatwiał coś w Stevenage. Jak się okazało taka mała
przeprowadzka nie jest łatwa. Trzeba załatwiać masę papierów, co jest
moim zdaniem bez sensu. Spojrzałam w wizjer i zobaczyłam Bradley’a
ociekającego deszczem. Przypomniała mi się chwila, gdy to ja byłam w
podobnej sytuacji kilka tygodni temu. To było takie głupie. - pomyślałam.
- Zapomniałeś parasolki czy co? - nawrzeszczałam na niego, gdy znalazł się w
progu.
- Może tak cześć na początek?
- Cześć. - wymamrotałam.- Zapomniałeś parasolki? -powiedziałam trochę spokojniej, siląc się na milszy ton.
- Nie, kiedy wychodziłem nie padało. - powiedział ponurym głosem.
- Chcesz coś na zmianę? - zaproponowałam, jednak on pokręcił głową.
- Mogłabyś mi zrobić coś ciepłego do picia? - spytał zdejmując kurtkę.
- Jasne, w salonie jest koc - okryj się nim, a ja zaraz do ciebie przyjdę.- poinstruowałam go.
- Yhym. - wymruczał i poszedł do salonu.
- Chcesz kakao? - krzyknęłam z kuchni.
- Obojętnie.
- To chcesz czy nie? - zapytałam wywracając oczami.
- Może być.
(Brad)
Kupiłem Rose naszyjnik. Chciałem aby miała coś, co
będzie jej przypominało o mnie, gdy będzie daleko. Trzymałem w dłoni
małe pudełeczko, nie bardzo wiedząc jak dać je Rose.
Postanowiłem, że muszę poczekać i wyczuć odpowiednią
chwilę. Owinąłem się kocem i usiadłem na kanapie włączając bez żadnych
skrupułów telewizor. Rose weszła do salonu z dwoma kubkami, z których
ulatywała para. Postawiła je na niskim stoliku i usiadła na drugim końcu
sofy. Poczułem się źle. Musiałem przerwać tą krępującą ciszę. Jeżeli
Rose jutro odjeżdża, musimy wszystko sobie wyjaśnić. Muszę wyjawić Rose
co tak naprawdę do niej czuję, bo inaczej ona nigdy nie zrozumie ile dla
mnie znaczy.
Nie mogłem znieść tego, że rozstaniemy się w kłótni, więc schowałem dumę do kieszeni i odezwałem się pierwszy:
- Przepraszam Rose.- zacząłem cicho, jednak po chwili
kontynuowałem już trochę głośniej.- Przepraszam Cię dosłownie za
wszystko. Za to, jeśli kiedykolwiek Cię skrzywdziłem. Za to, że czasem
się kłóciliśmy.Za to,że przeżyłaś przeze mnie tyle przykrości. Za
ostatnią kłótnię i kilka słów, które nie powinny zostać wypowiedziane.
Rose milczała, wgapiając się w swoje pozdzierane
paznokcie. Zaszczyciła mnie małym spojrzeniem, po czym znowu spuściła
głowę ,zasłaniając włosami swoją śliczną twarz. Zmotywowałem się i
zacząłem mówić dalej. Postanowiłem, że powiem jej dzisiaj to co
chciałem, aby usłyszała od miesięcy. Chcę wyznać to, co do niej czuję,
jak sobie wyobrażam to wszystko.
- Wiem ,że to dla ciebie nie jest proste. Nasza relacja
jest tak popaprana i skomplikowana, że nie wyobrażam sobie, abyśmy
mogli ją kiedykolwiek ogarnąć. Ale.. - zaciąłem się na chwilę,
zastanawiając się czy powinienem o tym mówić. - Ale może spróbujmy co?
Nie mamy nic do stracenia. Kocham Cię od lutego i tak w zasadzie nigdy
nie przestałem. Czasami po prostu oszukiwałem się, że to tylko przyjaźń.
Byłem wtedy taki głupi. Kiedy miałaś wypadek i widziałem Cię w tej
łazience całą w krwi, to naprawdę się przeraziłem. I kiedy reanimowałem
Cię coś mnie uderzyło. Zrozumiałem, że chcę byś była kimś więcej niż
tylko moją najlepszą przyjaciółką. Chciałem i nadal tego pragnę, abyś
była dla mnie kimś najważniejszym. Chcę tworzyć z tobą parę. Chcę być
twoim księciem, a Ty moją księżniczką. Chcę być twoim wszystkim. Kocham
Cię, Rose. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Zrozumiałem to wszystko
dobrze. Przemyślałem też wszystko chyba z milion razy .Chciałbym
spróbować. Cz-czy jesteś na to gotowa?
Podniosła głowę i wtedy mogłem spojrzeć w jej piękne oczy, płakała.
- Brad.- zaszlochała i rzuciła się na mnie, oplatając mnie
swoimi rękoma.- Boże, nie rozumiesz tego? Nie możemy być
razem! - wykrzyknęła. - Związek to coś nie dla mnie. Nie chcę się z Tobą
wiązać, ponieważ nie zasługuję na ciebie. Jesteś kochany,opiekuńczy i
troskliwy. Potrzebujesz dziewczyny, która da Ci szczęście. Ja niestety
nią nie jestem. Jesteśmy młodzi ,rusz w świat. Znajdź sobie dziewczynę i
ją kochaj. Ja nie zasługuję na twoją miłość.
- Rose, czy ty siebie słyszysz? – powiedziałem
podirytowany. - Ty jesteś moim szczęsciem. Jestem moim światem , moim
wszystkim. To dzięki tobie dzień staje się lepszy. Dzięki tobie pragnę
być lepszy. Mam ochotę się uczyć, czytać książki, pisać piosenki. Dzięki
tobie mógłbym zacząć przenosić góry. Chciałbym dać Ci to samo, pozwól
mi tylko.
- To jest takie skomplikowane. - pokręciła głową.
- Wytłumacz mi to, proszę. Nie możesz wiecznie
wszystkiego ukrywać. Powiedz mi wszystko, czego bałaś się powiedzieć
odkąd się znamy. Nie bój się mnie.
Wstała, schodząc ze mnie i podeszła do okna. Jej klatka
piersiowa ciągle się podnosiła i opadała. Wzięła głęboki oddech i
odwróciła się w moją stronę.
- Powiem wprost. Boję się zaangażowania. Mam wrażenie, że
kiedyś się mną znudzisz. Zostawisz mnie samą sobie i tyle z tego będzie.
To nie ma sensu, wiem. – zaczęła kręcić głową.- Ale po co mam coś
próbować czegoś, co jest skazane na niepowodzenie?
- Kto ci nagadał takich głupot? Dlaczego stawiasz nasz
związek na niepowodzenie? – zapytałem, ale ona milczała. - Zadam Ci jedno
podstawowe pytanie. - powiedziałem twardo, przetwarzając słowa Rose w
głowie. – Kochasz mnie?
Chwilę zastanawiała się nad tą odpowiedzią , po czym
uchyliła lekko usta. Nie powiedziała nic.Miałem wrażenie ,że toczy w
sobie jakąś wielką walkę.
Mijały sekundy, minuty ,a ona nadal nic nie
powiedziała. Czułem się jak jakiś debil. Bez sensu mówiłem jej to
wszystko. Boże, byłem takim popierdoleńcem. Co ja sobie myślałem? Rzuci
mi się na szyję i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Byłem głupi.
Miałem zbyt wielkie oczekiwania od życia , przez co często się
zawodziłem. Wtedy Rosalie wyjąkała:
-K-ko-kocham Cię.
Było to wypowiedziane tak cicho, że miałem wrażenie, że
to tylko wytwór mojej wyobraźni, jednak gdy Rose powtórzyła to nieco
pewniej ,a ja usłyszałem to ponownie, poczułem jak moje serce rośnie.
Było już tak w niewyobrażalnie wielkim rozmiarze, że myślałem iż za
chwilę wyskoczy i pobiegnie gdzieś sobie, zostawiając mnie tu samego.
Szybko wstałem i podbiegłem do niej.
Położyłem lekko dłonie na jej twarzy, popatrzyłem w załzawione oczy i pocałowałem. Nie mogłem się powstrzymać. To chyba była najszczęśliwsza chwila w moim żałosnym życiu. Miłość mojego życia właśnie powiedziała,że mnie kocha. Nadal nie mogłem w to uwierzyć.
Położyłem lekko dłonie na jej twarzy, popatrzyłem w załzawione oczy i pocałowałem. Nie mogłem się powstrzymać. To chyba była najszczęśliwsza chwila w moim żałosnym życiu. Miłość mojego życia właśnie powiedziała,że mnie kocha. Nadal nie mogłem w to uwierzyć.
Nie mogłem już wytrzymać. Brutalnie popchnąłem Rose na
ścianę i przycisnąłem ją swoim ciałem, sprawiając , że pomiędzy nami nie
było żadnej wolnej przestrzeni. Zacząłem całować ją po nagiej skórze
szyi,zbliżając się powoli swoimi malinowymi ustami do jej twarzy. Kiedy
już odnalazłem jej usta, złączyliśmy się w przyjemnie powolnym
pocałunku.
Jednak to nie było dla nas wystarczająco dużo. Rose
zaczęła oddawać pocałunki co raz bardziej zachłannie , tak jakby chciała
je zachować na wieczność. Jej klatka piersiowa unosiła się tak szybko, a
jej oddech był nierównomierny. Na jej ramionach pojawiła się gęsia
skórka, a na policzkach rumieńce. Nasze języki połączyły się w
namiętnym tańcu, walcząc o dominację.
Byłem po prostu w raju.
- Posłuchaj czasami głosu serca. Nie zawsze rozsądek jest najważniejszy.-powiedziałem, gładząc jej delikatną skórę .
- Ale jeśli nam się nie uda, jeśli mnie zostawisz? - zapytała płaczliwym tonem.
- Nie zostawię, nigdy . Jesteś dla mnie całym
światem i obiecuję, że zawsze będę Cię
kochał.Zawsze.-czekałem na jakąś reakcję ze strony Rose ,jednak ona nadal milczała.- Mam coś dla ciebie. To naszyjnik. Chcę aby Ci zawsze o mnie przypominał. Kiedy będziemy tyle kilometrów od siebie, chcę abyś o mnie pamiętała. Abyś wiedziała, że w Dover jest pewien zakochany w tobie po uszy chłopak ,który będzie czekał na weekendy, by móc zobaczyć swoją ukochaną i najpiękniejszą dziewczynę na świecie.
kochał.Zawsze.-czekałem na jakąś reakcję ze strony Rose ,jednak ona nadal milczała.- Mam coś dla ciebie. To naszyjnik. Chcę aby Ci zawsze o mnie przypominał. Kiedy będziemy tyle kilometrów od siebie, chcę abyś o mnie pamiętała. Abyś wiedziała, że w Dover jest pewien zakochany w tobie po uszy chłopak ,który będzie czekał na weekendy, by móc zobaczyć swoją ukochaną i najpiękniejszą dziewczynę na świecie.
-Niech stracę.-powiedziała, a ja odetchnąłem z ulgą.
Dziewczyna delikatnie wyjęła z czerwonego pudełeczka
łańcuszek i rozłożyła go na dłoni, dokładnie mu się przyglądając.
Westchnęła z zachwytu i spojrzała na mnie wdzięcznym wzrokiem. W jej
oczach znów pojawiły się łzy. Jednak wiedziałem,ze tym razem są to łzy
szczęścia.
-Jest przepiękny.Brad, dziękuję - wtuliła się we
mnie i wtedy zrozumiałem ,że Rose to najlepsze co mnie w życiu
spotkało. Choć będziemy od siebie oddaleni, nasza miłość przetrwa.
Jesteśmy silni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani! I tak o to tym rozdziałem kończymy przygodę z CURLS. Nistety na nic się zdały wasze prośby,bo ja naprawdę nie chcę już tego ciągnąć. Pisanie tego na siłe byłoby dla mnie udręką i dla Was również.Ale...NIE MARTWCIE SIĘ!
Wracam do Was z super świeżymi pomysłami i mam nadzieję,że ciekawymi! Powinno się Wam spodobac, bo jednak w tym nowym ff będzie ZDECYDOWANIE WIĘCEJ scen miłosnych. Takze ten.... Z A P R A S Z A M :*
A więc moze teraz czas na podziękowania...
Dziękuję Wam wszystkim. Moja przygoda z Wami zaczęła się w marcu i kończy w październiku. Nie wiem czy w to uwierzycie,ale to były moje najlepsze miesiące. Dzięki temu opowiadaniu poznałam tylu fantastycznych ludzi. Poznałam Was - moich najukochańszych czytelników. Kocham Was i dziękuję dosłownie za wszystko. O to ,ze martwiliście sie gdy byłam chora. Gdy miałam zły nastrój to mnie pocieszaliście. Pomagaliście , gdy była bez weny. Naprawdę to wszystko doceniam. Jesteście świetni!!!
Mam nadzieję,że nie zostawicie mnie i dacie szansę drugiemu opowiadaniu. Piszcie o nim znajomym, ludziom na tt, asku..Cokolwiek! Niech wiedzą :)
Dobra....i co teraz?
Pożegnania są naprawdę ciężkie.Pisząc tą notkę mam łzy w oczach, bo nie wierzę ,że wszystko sie tak potoczyło... Zrobicie dla mnie taki prezent i napiszecie 50 komentarzy? Tak na pożegnanie.Byłoby mi ogromnie miło...
Kocham Was i zawsze będę, Wika :*