(Brad)
Zapraszamy na środek uczennicę, która wyróżniła się w tym roku najlepszą średnią ocen w szkole. Już od bardzo dawna w naszej placówce nie było tak dobrych uczniów, jak ona. Jej średnia wynosi 5,63. Proszę państwa - zwróciła się do wszystkich dyrektorka. - brawa dla Rosalie Evans.
Rose wyszła na środek hali, uśmiechnięta od ucha do ucha, w czarnej koktajlowej sukience, która leżała na niej idealnie. Mógłbym podziwiać ją przez cały czas, jednak Connor mnie szturchnął i posłał dziwne spojrzenie. Nie zrozumiałem jego zachowania, więc wróciłem do przyglądania się przyjaciółce. Gołym okiem można było zauważyć, jak bardzo Rose jest z siebie dumna. Głowa podniesiona do góry, płomyki i radosne iskierki skaczące w jej oczach - radość. Uwielbiałem taką Rosalie najbardziej. Już od bardzo dawna nie widziałem jej tak szczęśliwej. Wcześniej chodziła taka... nieprzytomna. "Wiecznie zamyślona" to idealne określenie dla dziewczyny w ostatnim czasie. Miała głowę w chmurach i nie bardzo przejmowała się tym, co się wokół niej dzieje.
Chociaż ogromny ciężar spadł mi z serca pod wpływem dzisiejszego widoku, to wory pod oczami nadal mnie niepokoiły. Miałem wrażenie, że Rose co jakiś czas płacze. Często gdy ją spotykałem miała podpuchnięte oczy, ale nie naciskałem, ponieważ wiedziałem, że Rose i tak mi nic nie powie. Dziewczyna odebrała dyplom, świadectwo oraz nagrodę książkową i wróciła na swoje miejsce, gdzie siedziała reszta samorządu uczniowskiego.
Reszta uroczystości zakończenia roku szkolnego minęła w bardzo szybkim tempie. Wszyscy rozeszliśmy się do klas, gdzie otrzymaliśmy świadectwa i jakieś pojedyncze nagrody. Pożegnałem się z kilkoma osobami, za którymi mogę tęsknić, po czym wyszedłem z klasy, tak jak większość uczniów. Zostały tylko dziewczyny, które zaczęły się rozklejać. Wywróciłem tylko na to oczami i poszedłem w stronę drzwi wyjściowych.
Chłopaki postanowili jeszcze raz trochę poimprezować, więc wymyślili ognisko u Connora w ogrodzie. Nie zapraszali zbyt wielu osób. Była nasza paczka, dziewczyny no i kilka bliskich znajomych. Nie chcieliśmy przesadzać z ilością imprezowiczów, ponieważ chcieliśmy, aby te ognisko było nasze. Po prostu tylko dla naszych najbliższych. Takie osobiste powitanie wakacji.
* * *
- Nie mam się w co ubrać. - stwierdziła dobitnie Rose, opadając ciężko na łóżko, które stało przy szeroko otwartej szafie.
- To jest zwyczajne ognisko, Rose. - powiedziałem, leżąc obok siedzącej przyjaciółki.
- To co? Powinnam się ubrać odpowiednio do pogody. Teraz jest gorąco jak w Hadesie, a jak będziemy na miejscu będzie okropnie zimno.
- Więc ubierz coś lekkiego i weź bluzę. – powiedziałem to tak, jakby to było oczywiste.
- Boże! Z kim ja żyję? - dziewczyna wzniosła wzrok do góry i pokręciła przecząco głową, jakby nie mogąc uwierzyć w to, co powiedziałem.
- Nigdy Was nie zrozumiem, nigdy.
- Idę pożyczyć coś od mamy, zaczekaj tu. - napomknęła i wybiegła z pokoju.
Zrezygnowany wstałem z łóżka i podszedłem do regału z książkami. Jej kolekcja była naprawdę imponująca. Podziwiałem ją za to, że potrafiła się wciągnąć w każdą książkę. Przenieść w inny świat i nie myśleć o tym prawdziwym życiu. To zdecydowanie najlepsza zaleta czytania. Zazdrościłem jej tego. Mnie książki nie interesowały, choć bardzo pragnąłem spotkać tą jedną jedyną, która sprawiłaby, że stałbym się ciekawy.
Rose weszła do pokoju ubrana w ciemne jeansy i czerwony sweter. Uśmiechnęła się do mnie, po czym spojrzała zdziwiona na moją osobę.
- Co Cię tak zdziwiło?
- Ty i książki, wow. - odparowała.
- Polecasz coś? – spytałem.
- Nie wiem co lubisz, ale raczej romansów nie strawisz, wiec stawiam na kryminały, hm?
- Jasne, uwielbiam je! - powiedziałem z entuzjazmem.
- Trzymaj "Ścigana". To mój pierwszy kryminał, jest naprawdę fajny. - odpowiedziała zafascynowana.
- Dziękować.
* * *
(Rose)
Dziwnie się czułam w obecności Brada. Nie chcę mu teraz tego mówić, bo wiem, że to zniszczyło by wszystko. Ale ukrywanie przed nim tak ważnej wiadomości jest dla mnie okropne. Czuję się źle, tak jakbym okłamywała cały świat. Ukrywanie czegoś przed kimś zdecydowanie nie jest moją mocną stroną.
Nigdy nie byłam u Connora w domu. To trochę śmieszne, ponieważ on jest w naszym przynajmniej trzy razy w tygodniu. Weszliśmy do przedpokoju, w którym powitała nas mama Cona. Tak jak on, miała blond włosy i śliczne, niebieskie oczy. Kobieta uśmiechnęła się do nas i skierowała nas do salonu, w którym było wejście do ogrodu.
- Siemanko. - krzyknął Bradley do wszystkich, machając przy tym energicznie ręką.
- Co tak długo? - spytał podejrzliwe Tristan.
- Nie interesuj się. - odpowiedziałam, pokazując język.
- Rose, kiedy ty się zrobiłaś taka zadziorna? – spytał James, trzymając dłoń Ellie.
- Odkąd przyjaźni się z Bradem. - odpowiedział Con.
- Przyjaźnie się z Wami wszystkimi, głuptasie. - powiedziałam, rozczochrując jego idealnie ułożoną grzywkę.
- Rose, jak było na zakończeniu? – zapytała Angie.
- Fajnie. - odpowiedziałam lakonicznie. Nie chciałam się przechwalać zdobytymi nagrodami, bo to nie w moim stylu.
- Chciałam wpaść i zobaczyć, jak się prezentujesz w nowej sukience, ale coś mnie zatrzymało. - spojrzała wymownie na Trisa.
- Wyglądała bosko, żałuj, że nie widziałaś, Angie. - odparł Bradley, który przed chwilą dosiadł się na pieniek stojący obok nas.
Poczułam jak na moją twarz wpełzają rumieńce. Mimo, że usłyszałam już tyle komentarzy dotyczących mojego wyglądu, one nadal mnie peszyły i sprawiały zakłopotanie.
Uśmiechnęłam się tylko i nic już nie mówiłam. Postanowiłam posłuchać rozmowy Brada i Angie, którzy zacięcie dyskutowali o tym jak powinna wyglądać "mała czarna". Oczywiście to była błahostka, ale uwielbiałam ich sprzeczki. Jak to mówią "kto się czubi, ten się lubi". Bradley i Angie ciągle to robili. Czasami były to kłótnie o coś zwyczajnego, jednak bywały momenty, że nie odzywali się do siebie, a ja z Trisem czuliśmy się, jak pomiędzy młotem a kowadłem.
- Idę po jedzenie. - oznajmił Connor.
- Pomóc Ci? - spytałam, ponieważ miałam dość tej ciętej wymiany zdań pomiędzy tą dwójką.
- Jeśli chcesz. - odparł Con, wchodząc do salonu.
Poderwałam się szybko z miejsca i ruszyłam w ślad za chłopakiem. Salon jego rodziców był urządzony w nowoczesnym stylu. Ściany pomalowane były w kolorze beżu, który przypominał pomieszaną kawałę z mlekiem. Po środku stał wielki, czarny telewizor plazmowy, postawiony na czarnej półce, powieszonej na wysokości moich kolan. Naprzeciwko telewizora znajdowały się dwie kanapy ustawione naprzeciwko siebie, obite czerwoną eko-skórą. Całość prezentowała się ładnie i elegancko.
- Możesz wziąć te chipsy, które leżą na tamtym stoliku? - spytał Connor, pokazując palcem jakiś stolik, gdy wchodziliśmy do kuchni.
- Jasne. - odpowiedziałam prędko. - Con… Czemu powiedziałeś "odkąd zaczęłaś przyjaźnić się z Bradem"? Przyjaźnię się z Wami wszystkimi. Czemu tak powiedziałeś?
- Nie wiem. - chłopak wzruszył ramionami. – Po prostu zaczęłaś spędzać z nim więcej czasu, pewnie dlatego to powiedziałem.
- Ou, czy Ty czujesz się hm… odrzucony?
- Nie, dlaczego tak myślisz? – spytał zdziwiony, wyciągając z lodówki schłodzone napoje oraz kiełbaski.
- Bo James ciągle jest z Ellie, Tris z Angie… a ja z Bradem.
- Nie, nie przejmuj się mną. Też mam dziewczynę na oku.
- Zaprosiłeś ją tu? - zapytałam zaciekawiona?
- Do tej hołoty? Nigdy w życiu. Jeszcze by mi uciekła. Nauczyłem się, że jeśli nie jestem z dziewczyną na dobre i złe to lepiej jej nie przyprowadzać to tego grona za drzwiami. - odparł Con śmiejąc się.
- Aż tak źle?
- Gorzej.
- Co to będzie gdy Brad przyprowadzi swoją dziewczynę? Będę jedynym singlem w naszej paczce. - odparłam pół-żartem, pół-serio.
- Zanim Bradley przyprowadzi dziewczynę, ja chyba osiwieję.
- Idzie na randkę z Lily. - poinformowałam go.
- CO?!? – chłopak prawie krzyknął. - Ja nie mogę…
- Czemu nie możesz? – spytałam, nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Nie, nic.
Zabawa trwała w najlepsze. Jedliśmy kiełbaski, które przedtem sami usmażyliśmy na grubych kijach oraz pianki. Chłopcy pili piwo i proponowali mi je również, jednak ja odmawiałam. Nie chciałam powtórzyć ostatniej sytuacji z imprezy, a poza tym... mam dość kaca. Ten ból, pulsowanie w skroniach to dla mnie za wiele. Umiem się dobrze bawić bez alkoholu, przecież o to w tym wszystkim chodzi, tak? James przyniósł ze sobą gitarę, więc chłopcy zaczęli śpiewać. Uwielbiałam ich słuchać, a ostatnio przyłapałam się na tym, że śpiewam ich piosenkę pod prysznicem. Mam wrażenie, że powoli staję się ich fanką, co wydaje mi się być rzeczą abstrakcyjną, ponieważ nigdy nie słuchałam tego typu muzyki. To, co wywołują u mnie podczas słuchania jest magiczne i niepowtarzalne. Nie potrafię tego nawet dobrze opisać. Sprawiają, że człowiek dostaje pozytywnych wibracji i mam dobry humor. Czasem, gdy ich słucham, potrafię się przenieść do innego wymiaru. Nie ma tam niczego poza mną, muzyką i osobami, które kocham.
Brad zaczął śpiewać Shout About It. Myślałam, że go za to zabiję. To była zdecydowanie moja ulubiona piosenka, ale jej słowa mnie dobijały. Niby to piosenka o miłości, ale sprawiała, że łzy zakręciły się w moich oczach. Bradley już kiedyś się przyznał, że jest to piosenka pisana z myślą o mnie. Czułam się przez to fatalnie. Chciałam teraz podejść do Brada i mu wszystko powiedzieć. Nie chcę tego ukrywać, ale boję się jego reakcji. Co będzie wtedy, jeśli on mnie po prostu porzuci? Nasze więzi przyjaźni mogą się okazać słabe, a ja po raz kolejny zostanę sama. SAMA. Tak jak w podstawówce. Czasem żałuję, że zaprzyjaźniłam się z chłopcami. Wiadomo, że przyjaźń nie trwa wiecznie i jest czymś ulotnym. A ja nie chcę tego, naprawdę. Nie chce aby ktokolwiek z nas cierpiał.
Musiałam odejść na chwilę od ogniska. Atmosfera rozluźniła się nieco od wypitego alkoholu, jednak ja czułam się spięta. Po mojej głowie ciągle chodziły te same myśli. Biłam się sama z sobą o to, czy powiedzieć o przeprowadzce Bradowi teraz, czy później. Mogłabym to zrobić dzisiaj. Mam do tego dobre warunki, ponieważ Bradley może trochę wypić, przez co inaczej zareaguje - łagodniej.
Zrobiło mi się strasznie gorąco. Czułam, jak moje ciało jest rozpalone do tego stopnia, że rumieńce, które pojawiały się podczas zawstydzenia nie umywały się do tego, co działo się teraz. Na dłoniach zauważyłam gdzieniegdzie białe lub krwistoczerwone place. Myślałam, że jestem brudna od ławki czy coś w tym rodzaju, więc szybko pobiegłam do łazienki. Obmyłam dokładnie ręce, ale to nic nie dało. Spojrzałam w lustro i przeraziłam się. Moja twarz była pokryta jeszcze większymi placami, niż te na dłoniach. Wylałam na siebie trochę wody, ale jak w przypadku rąk, nic nie poskutkowało.
Powietrze stawało się coraz bardziej rzadkie. Brakowało mi go. Zaczęłam kaszleć i klepać się po klatce piersiowej, aż poczułam dziwny ból w okolicach brzucha. Przed oczami robiło mi się czarno. Ciemne plamy pojawiały się i znikały, tworząc przy tym dziwne, kuliste wzory. Poczułam jak moje ciało oraz myśli wirują wokół obrazu Brada. Wszystko rozmazało się do takiego stopnia, że nie byłam w stanie nic rozpoznać. Chciałam powrócić do teraźniejszości, ale nie mogłam. Poczułam ból z tyłu głowy. Nogi ugieły się i upadłam...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć kochani! Jak tam wasze wakacje? Ja ze swoich próbuję korzystać jak najlepiej. Czytam ksiązki,fanfictions i wyjeżdżam na każde możliwe wyjazdy jakie są możliwe.A jak z wakacjami u Was?
Chciałabym Wam podziękować za tyle wyświetleń. Z dnia na dzień jest ich coraz więcej.To niesamowite! DZIĘKUJĘ X
Zapraszam na aska: http://ask.fm/kidofrockk
oraz na twittera : http://twitter.com/kidofrockk
Chętnie z kimś pogadam o opowiadaniu czy nawet o codzienności. Nie wstydźcie się tylko piszcie! :*
A przy okazji zapraszam na bloga jednej z czytelniczek http://szept-fanfic.blogspot.com/
Pozdrawiam ,Wiki x