(Rose)
"3 wiadomości tekstowe od Lily"
Liczba
wiadomości przeraziła mnie. Nigdy nie pisałam z Lily, a ona nagle na
mnie tak naskakuje. Bez zbędnych myśli, kliknęłam na ikonkę koperty,
która pokazała mi treść wiadomości. Nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam,
jak Lily zapytała mnie jak się mają sprawy z Bradem. Jej podejście było
dziecinne. Już teraz żałowałam, że zgodziłam się jej pomóc. Działałam
wtedy pod wpływem jakiegoś impulsu i nie bardzo myślałam o
konsekwencjach składanej obietnicy. Jednak należałam do grupy ludzi,
którzy dotrzymują słowa, więc musiałam się z niej wywiązać.
Zaczęłam wymyślać przeróżne sytuacje, w których to Brad mógłby się
znaleźć razem z Lily, począwszy od zamknięcia ich w ciasnym
pomieszczeniu. Wszystko wydawało się dziecinnie, głupie i niedorzeczne. W
grę wchodził również nasz dzisiejszy zakład. Gdyby Bradley rzeczywiście
przegrał, mógłby się z nią umówić. Ale znając chłopaka i jego uparty
charakter, wiedziałam, że nie przegra. Gdy coś sobie ubzdurał, uparcie
dożył do celu. Postanowiłam jednak, że porozmawiam szczerze z Bradleyem i
opowiem mu o tym co do niego czuje Lily. Jeśli nie spotka się z nią to
trudno, ja się przynajmniej starałam i nie mam sobie nic do zarzucenia.
Odpisałam tylko, że "pracuję nad tym" i odłożyłam komórkę. Byłam
zmęczona dzisiejszą rozmową z Bradem. Powiedziałam mu tyle rzeczy, że
zaczynam teraz tego żałować. Nie rozumiałam też jednego. Dlaczego się
tak mną przejął? Przecież ze mną wszystko okej. Te wory pod oczami i
sucha skóra to jedynie skutki przemęczenia. Nie dzieje się ze mną nic
złego, tego byłam pewna.
* * *
(Brad)
Dziś
jest ostatni piątek roku szkolnego. Jest to równocześnie ostatni dzień
naszego wolontariatu w Centrum Kultury. W tym roku przydzielono nam
salę teatralną. Musieliśmy ją odnowić, ponieważ stan w jakim ją
zastaliśmy był okropny. Razem z chłopakami i kilkoma starszymi panami,
musieliśmy zmienić kurtynę. Poprzednia była zielona, poplamiona,a z jej
końców wystawały nitki. Zmieniliśmy ja na krwistoczerwoną, która
prezentowała się ładnie i schludnie. Wymieniliśmy także deski na
scenie, odmalowaliśmy ściany oraz przyczepiliśmy nowe obrazy. Sala
teatralna wyglądała teraz o wiele lepiej.
Przybiliśmy sobie z chłopakami po piątce, kiedy skończyliśmy
ustawiać w kilku rzędach drewniane siedzenia, obite czerwonym
materiałem, na których potem usiedliśmy. Zacząłem podziwiać naszą pracę.
Odwaliliśmy kawał dobrej roboty przez ten rok. W końcu sala teatralna
wygląda jak sala teatralna. Zacząłem się zastanawiać nad nowym rokiem.
Jak to będzie, kiedy przy mnie i Connorze nie będzie Tristana i Jamesa?
Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym co będą robili po wakacjach. Pewnie
będą chcieli ruszyć w świat. Pójść na studia. Też bym to zrobił, ale mam
wielkie nadzieje co do The Vamps. Wierzę w nas i czuję, że jeśli się
postaramy, możemy osiągnąć niemały sukces.
Muzyka to moje powołanie. Nie widzę się w innej roli za kilka lat.
Teraz gdy mamy menagera, który o nas dba oraz fanki w odległych
zakątkach świata… Czuję się super. Mam siłę by walczyć dalej i spełnić
to jedno marzenie.
Ocknąłem się z zamyślenia i spojrzałem na chłopaków. Oni chyba też
się zamyślili bo patrzyli przed siebie w ciszy. Jednak James się
podniósł i wziął do ręki kluczyki, które potem zaczął podrzucać.
- Chodźcie! Zaniesiemy je dyrektorowi. - powiedział blondyn.
* * *
(Rose)
- Roseeeeeeeeeeeee! – usłyszałam, jak ktoś mnie woła, więc odwróciłam się. - Zaczekaj!
Właśnie
byłam w drodze to biblioteki, aby odbyć swój ostatni dzień
wolontariatu, jednak nie mogłam tam dojść ponieważ Lily mi w tym
przeszkodziła. Nie musiała nic mówić, a już wiedziałam, o co jej chodzi.
Oczywiście mowa tu o "sprawie z Bradem". Mój stosunek do tego
wszystkiego dobrze znacie, ale będę to mówiła tyle razy ile będzie
potrzeba. Lily nie powinna tak podchodzić do miłości. Jeśli Bradley jej
nie polubi takiej, jaka jest bez mojej pomocy, to to nie będzie dla
niej przyjemnie. Powinna zwrócić sama na niego uwagę. On powinien za nią
ganiać, a nie ona za nim. Tak myślę i zdania nie zmienię.
- Rose, gdzie Ty się tak śpieszysz? – zapytała zdyszana. Fakt, szłam szybko.
- Idę do biblioteki, mam wolontariat u pani Baggins. - oznajmiłam.
- Och, rozumiem. Masz jakiś pomysł co do sprawy z Bradleyem?
- Wiesz… - zaczęłam się ociągać, jednak wiedziałam, że to jest
odpowiedni moment aby wyznać jej prawdę. - Nie powinnaś się tak za nim
uganiać. Nie sądzisz, że to zadanie powinno należeć do chłopaka? Moje
ingerowanie w wasze uczucia może się źle skończyć. Nie chciałabym
żadnych spięć.
- Obiecałaś, Rose. - powiedziała z bólem Lily.
-
Obiecałam i dotrzymam słowa. Pogadam z Bradem, ale nic więcej Ci nie
obiecuję. Nie jestem w stanie wpłynąć na jego uczucia, Lily.
- Uh, masz racje. Mimo wszystko dzięki. - dziewczyna uśmiechnęła się blado i odeszła.
Dziwnie się czuję. Ta cała sytuacja mnie przytłacza. Ile bym dała,
żeby nie przejmować się niczym. Nie mieć na głowie tylu problemów, po
prostu żyć pełnią życia. Do tego wszystkiego dochodzą te dziwne ukłucia w
dolnej partii klatki piersiowej i okolic brzucha. Przez ostatni tydzień
moje zdrowie się pogorszyło. Co dzień gdy wstaję z łóżka, czuję dziwne
zawroty w głowie. Świat wiruje, a ja muszę ponownie usiąść, aby opanować
to co się ze mną dzieje w danym momencie. Niepokoi mnie to, jednak
zaczekam z wizytą u lekarza. Nie chcę zamartwiać tym mamy. Widać, że
sama ma dużo problemów na głowie.
Poprawiłam plecak na ramieniu, a następnie nacisnęłam klamkę od
drzwi prowadzących do biblioteki. Jak zwykle świeciła pustkami. Zbliżał
się koniec roku, tak więc wszyscy woleli spędzać czas na dworze i
cieszyć się słońcem. Posłałam serdeczny uśmiech pani Baggins, aby
później, przywitać się z nią.
- Witaj, Rose.
- Dzień dobry, pani Baggins. – powiedziałam siadając na krześle, naprzeciwko jej biurka. – Jest coś dziś do zrobienia?
-
Nie, coś Ty. To Twój ostatni dzień wolontariatu. Dajże sobie spokój. –
odpowiedziała, uśmiechając się. – Jak tak w domu, co słychać?
- Dobrze. – odparłam. - Tristan zdał maturę. Wszędzie miał ponad 50 %. Myślę, że to dobry wynik jak na niego.
- Och, tak. Wspaniale. A jak rodzice?
- Um... tata dość często wyjeżdża, więc rzadko ich widzę razem. To smutne. - przyznałam.
- Wiesz co, Rose? Nie siedź już tutaj dłużej. Daj książeczkę,
podpiszę wszystko i idź do domu. Nie ma sensu, żebyś tu siedziała. A tak
spędzisz czas z mamą, albo przyjaciółmi.
- Nie, nie wiem, czy tak można, proszę pani.
- Oj przestań. - pani Baggins pomachała dłonią, uznając zasady za mało ważne. - Daj mi proszę tą książeczkę.
Wyjęłam
posłusznie książeczkę z godzinami i podpisami wolontariatu i patrzyłam
jak pani Baggins zaczyna pisać krótkie sprawozdanie na temat mojej
pracy. Jej ruchy były zwinne i szybkie. Widać, że jej ręka była
wyćwiczona, a pismo jakim się posługiwała, przypominało kaligrafię.
Odłożyła szybko długopis, a następnie zamknęła książeczkę. Podała mi ją
i przyjaźnie się uśmiechnęła. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę na temat
współpracy w przyszłym roku i wakacjach. Potem byłam wolna.
W zasadzie nie miałam nic do roboty, a powrót do domu nie wydawał
mi się być dobrym pomysłem. Zauważyłam, że coraz bardziej nudzę się w
domu. Jeszcze w styczniu nie pomyślałabym tak o tym. To zadziwiające jak
bardzo się zmieniłam przez te pół roku.
Komórka zaczęła wibrować, a z głośnika popłynęła jedna z piosenek
Arctic Monkeys. Pośpiesznie wyjęłam telefon i wcisnęłam zieloną
słuchawkę, aby potem móc słyszeć chrapliwy głoś przyjaciela. Jak zwykle
dzwonił do mnie Bradley.
- Cooooo rooooobisz? – zapytał przeciągle.
- Żyję. - odpowiedziałam krótko.
- Znowu nie masz humorku? Smuuuutaaaaam.
- Nie martw się o mnie, siostro miłosierdzia bożego. – odpowiedziałam. – Musimy pogadać.
- Ostatnio ciągle musimy pogadać, zauważyłaś? Ciągle coś.
- Ta, wpadnij do parku. Będę siedziała na ławce przy stawie.
- Okej, będę dopiero za 40 minut. Muszę zabrać Jesse od weterynarza.
- Coś jej jest? – zapytałam przejęta, ponieważ lubiłam tego pieska.
- Nie, miała tylko kilka badań. Wiesz, takie rutynowe. Nic poważnego.
- Czekam, pa. - powiedziałam, po czym wcisnęłam ikonkę z czerwoną słuchawką.
Miałam jeszcze 40 minut dla siebie. Do głowy przychodziły mi różne
pomysły, jednak zadecydowałam, że przeczytam książkę, którą udało mi się
dzisiaj wypatrzeć w bibliotece. Sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej
grubą książkę pt. Szeptem. Historia opowiadała o dziewczynie, która ma
niezwykłe pochodzenie. Okazuje się także, że chłopak, który jest nią
zainteresowany, nie do końca jest człowiekiem. Jest upadłym aniołem. Od
tej chwili chłopak walczy o jej względy, aby potem pomóc przetrwać jej
na wojnie. Myślę, że takie klimaty są najlepsze. Uwielbiam puścić wodzy
fantazji i przenieść się do innego świata. Czytając książki możemy być
kim chcemy. Zaczynając na człowieku, a kończąc na czarodzieju z
Śródziemia. Uważam, że to najlepsza zaleta czytania.
Lektura tak mnie wciągnęła, że aż straciłam poczucie czasu. Nie
miałam pojęcia kiedy zdążyłam przeczytać te 50 stron. Do przyjścia
Bradleya zostało jeszcze 20 minut, więc powróciłam prędko do czytania,
ponieważ losy głównej bohaterki były tak ciekawe, że czytelnik już od
samego początku nie mógł narzekać na akcję.
- Co tak czytasz? – zapytałam jakiś chłopak, który się do mnie
przysiadł. Zignorowałam go wcześniej, jednak teraz, gdy na niego
spojrzałam myślałam, że zapadnę się pod ziemię. TO BYŁ LUKE. Ten sam
Luke z którym tańczyłam niegrzeczny taniec. Miałam wrażenie, że zaraz
zemdleję. Moje policzki już przybrały kolor purpury, a to co działo się w
głowie, jest nie do opisania.
- Szeptem. - odpowiedziałam cicho, przełykając rosnącą gulę w gardle.
- O czym to? - zapytał ciekawy.
-
Paranormalne romansidło o upadłych aniołach, jeśli pytasz. –
odpowiedziałam szybko, po czym zadałam mu pytanie. – Co tu właściwie
robisz?
- Biegam, nie widać? - zaczął pokazywać rękoma na swoje ciało.
- Nie bardzo. - moja twarz ukazywała lekki grymas.
- A Ty czemu sama tutaj siedzisz?
- Czekam na kogoś.
- Och. - chłopak westchnął
- Luke... -zaczęłam - Przepraszam za tamten taniec, byłam pijana.
- Co? Nie,wyluzuj Rose. Ile Ty właściwie masz lat?
- Za kilka dni osiemnaście, a co?
- Osiemnaście?! - zapytał lekko zdziwiony.
- Tak.
- Wyglądasz na więcej. - przyznał.
- Eeee..dzięki.
- Nie, po prostu jesteś młoda, jak dla mnie. Mam dwadzieścia dwa, to jeszcze nawet nie jest legalne. - zaśmiał się dźwięcznie.
Uśmiechnęłam się tylko, ponieważ nie wiedziałam do czego zmierza ta
rozmowa. Czułam się dziwnie i nieswojo przy chłopaku starszym aż o
cztery lata. Teraz dziękowałam w duchu Bradowi za to, że mnie wtedy od
niego odciągnął. Kto wie, co mogłoby się stać.
- Coś Ty taka wstydliwa, Rose? - zapytał szturchając mnie w ramię.
- Już tak mam. - powiedziałam cicho. Nie miałam ochoty na dalszą konwersację. - Długo będziesz w Dover?
- Wraz z rozpoczęciem wakacji wyjeżdżam. Studia wzywają. Mam poprawkę. - oznajmił.
- Och, powodzenia.
- Ooo, chyba ktoś do Ciebie idzie. –
spojrzałam w tą samą stronę co Luke. Wtedy zobaczyłam idącego w naszą
stronę Brada z Jesse na smyczy. – Idę dalej biegać, na razie.
-
Pa. - powiedziałam lekko zdezorientowana. To, że chłopcy się nie lubią,
nie było dla mnie nowością, jednak takie zachowanie mnie zdziwiło. Jak
można się unikać w taki sposób. Coś się działo między chłopcami, na
pewno. Przecież nikt nie może kogoś nie lubić bez powodu. Tak już jest
ten świat skonstruowany, że wszystko ma swoje przyczyny i skutki.
Niesamowity jak zwykle.
OdpowiedzUsuń@megatightening
Dobrze wiesz, że szybko się wciągam w tegoo ff, a trudno będzie mnie odciągnąć. Jeju, jak ja dobrze rozumiem Rose, jak chodzi o sprawę z Lily... Czekam na ten najważniejszy moment ff co miał być. //@phoenix_Carrots
OdpowiedzUsuńGenialny *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten ff <3
@Toriixdd
rozdział świetny, z ersztą co ja tam muszę pisać że świetny ty zawsze takie robisz.. :* Ciekawa jestem, czy Rose powie Brad'owi o całej sprawie z Lily.
OdpowiedzUsuńbardzo mi sie rozdzial podobal. ostatnio moja kolezanka czytala pierwsze 3 rozdzialy i kazala ci przekazac zebys nie owijala tak w bawelne tylko konkretnie pisala, lecz moim zdaniem swietnie piszesz. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńMartwi mnie stan zdrowia Rose. Oby to nie było nic poważnego. Hmm Luke okazał się być trochę starszy od Rose. może to i dobrze?
Czekam na kolejny i pozdrawiam :*
Kolejny fenomen :3 Niech ten Luke ( Boże, wybacz ) wypierdala! Jebany pedofil wszystko psuje! TO samo Lily! Do diabła z nimi ;ccc
OdpowiedzUsuńRooooooose ma być z Braaaaaadem tak to już po prostu jest! Ciągnie swój do swojego :D Nie no jak ona nazwała go 'siostrą bożego miłosierdzia' czy jakoś tak to się poryczałam ze śmiechu xd Tylko pamiętaj, że takie nazwy piszemy z dużej litery :) Wiesz, szacunek i te sprawy :P
Kocham Cię xd ( nie bierz tego do serca, psychofanka, tak xd )
DO następnego :*
among-the-people.blogspot.com
shoot-baby.blogspot.com
Brad, sieroto :') Trzeba go nauczyć bycie mężczyzną :D Gdzie on ma jaja? Na jego miejscu, yhym, podeszłabym do Rose i ją tak uściskała, że nie wiem :D
OdpowiedzUsuńTa sprawa z Lily... ile ja to się nasłuchałam swoich koleżanek, że jedna drugiej załatwi jakiegoś faceta xd Czasy podstawówki <3
Za to Ci trzeba przyznać plusa :) Kolejny za Luke'a, choć pamiętajcie - Jego nie lubimy! Trzeba przyznać, że bez niego niego nie byłoby ciekawych akcji xd
A trzeci plus za, jak zwykle, fantastyczny całokształt :)
Trzy plusy, więc rozdział na ocenę celującą! I nie, nie na 5 xD
Pozdrawiam:*
~Blondie
she-was-the-one.blogspot.com
ej ja chce takiego Brad'a :c pewnie jak każdy hahah, ale do rzeczy :) świetny ff i moim zdaniem piszesz ciekawie i poprawnie, na co ja humanistyczny umysł bardzo zwracam uwagę xd dobra, nie umiem pisać komentarzy, ale skoro prosiłaś to masz :) chociaż tak mogę podziękować za twoją prace włożoną w stworzenie tej cudownej historii. świetnie piszesz, tak więc życzę weny! + Lily to chyba jedno z moich ulubionych imion, tak samo jak Luke, a w tym ff nie lubię obu tych postaci hahaha, pozdrawiam gorąco ~ @pottermenka ♥
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial :3
OdpowiedzUsuńSzczerze? Lilly zaczyna mnie strasznie wkurzac -,-
Nawet nie wiesz jak sie ucieszylam kiedy przeczytalam ze Luke za niedlugo wyjezdza xd
Nie lubie go :/
Brad-wygraj ten cholerny zaklad.. BLAGAM..
Juz sie nie moge doczekac nexta ;*
Buziaki-Nat♥
Piszesz fantastycznie, lubię jak opisujesz, bo bardzo przyjemnie sie to czyta. Rozdział, moim zdaniem- najlepszy! Czekam na next;)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział, jak zawsze! Tak wciąga, że nie moge się oderwać. :3
OdpowiedzUsuńJuż czekam na następny. x
No cóż. Rozdział super ;) Dużo dialogów, rozmów, podoba mi się! <3 Hm..coś mi się wydaje, że w następnych rozdziałach stan zdrowia Rose będzie zły i coś niedobrego się wydarzy...:/ Nie wiem czemu, ale tak mi się wydaje..ale jak to ja, zawsze muszę mieć głupie przeczucia xd Nie zwracaj uwagi :* haha :) Ja też nie lubię tego Luke'a! Niech spada! Brad ma wygrać zakład! :D Rozumiem Rose..też mnie wkurza ingerowanie w uczucia między innymi ludźmi..nie lubię tego...coś o tym wiem :/ Co by tu jeszcze napisać..hmm..nie mam pojęcia :) Po prostu super rozdział! Czekam na następny z niecierpliwością :) /Iza
OdpowiedzUsuńOby z Rose było wszystko dobrze... Brad musi zaciągnąć ją do lekarza! A Lily niech odpuści sobie Bradleya :v
OdpowiedzUsuńOj, przez ten czas Luke zdąży namieszać...
Czekam na kolejny ♥
@ohmyhojbjerg
Witam cię kochana :) To super,że piszesz nowe opowiadanie, mam małe zaległości ale je nadrobię i będę na bieżąco obiecuję :) Przeczytałam ten rozdział i poprzedni i jest super. Mam trochę dużo niejasności,więc wracam do czytania poprzednich rozdziałów :) Czekam na następny rozdział, na 100% będę miała już przeczytane poprzednie rozdziały więc będzie mi się łatwiej czytało i będę ogarniac sytuacje :) Pozdrawiam i życzę dużo weny :) Dziękuje także,że o mnie nie zapomniałaś i zajrzałaś na mojego bloga :)
OdpowiedzUsuńMartwię się o Rose. Ciekawe co zaszło między Brad'em a Luke'iem
OdpowiedzUsuńRozdział na prawdę bardzo dobry :D Ciekawi mnie z chorobą Rose :C Pisz dalej, czekam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział. Świetnie mi się go czytało. Ciekawe co się dzieje z Rose? Zapraszam na nowy rozdział http://fairytaledreamcloudeen.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJaa...Lily serio zachowuje się dziecinnie (dlaczego czuję się, jakbym mówiła o sobie?:C) To chłopak powinien zwrócić uwagę na dziewczynę i o nią zabiegać.
OdpowiedzUsuńPoza tym Brad kocha Rose :P Rose...coś się z nią dzieje. Oby tylko nie miała jakiejś choroby :C Brad się powinien tym zainteresować.
Luke...oj nie lubimy go, nie lubimy :P Koleś jest dziwny O.o
Czekam aż to wszystko się wyjaśni, najbardziej ciekawa jestem Rose.. No nic, czekam na kolejny rozdział;)
Weny;*
Ściskam ~ Lilly <3
Zostałaś nominowana do VBA. :)
OdpowiedzUsuńWięcej na http://dna-ff.blogspot.com/
omg jak się czyta jeden rozdział, to się od razu chce kolejny i kolejny. :(
OdpowiedzUsuńJeny....*-* Cudowny blog <3 Świetnie piszesz !!! Mam tylko nadzieję, że Brad i Rose będą wkrótce razem <3 Czekam na kolejny rozdział <3 <3 ;*** /Julia
OdpowiedzUsuńoczywiśie jak zawsze cudowny ;) ej mi sie serio wydaje że Rose jest w ciąży O.o
OdpowiedzUsuńmega ta Lily jakaś uparta ale jak zawsze cudowny :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award. ;3
OdpowiedzUsuńWięcej na:you-will-be-on-my-mind-forever.blogspot.com
<3
Ciekawe jak Brad zareaguje na wieść o tym że Lily go kocha. By the way.. Coś niedobrego dzieje się z Rose...
OdpowiedzUsuń